Moja śmieci historia krótka
2013-10-08
KOMENTARZE: 2
Historia śmieci w okolicy ulicy Dolnej, przy której mieszkam od lat, przypomniała mi się przy okazji mocno przeżywanej w całym kraju tzw. rewolucji śmieciowej. Spróbuję opisać śmieciowe obyczaje moich sąsiadów, by pokazać, jak zmieniły się na przestrzeni ostatniego półwiecza.
Na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego
wieku ulubionym miejscem wyrzucania śmieci był
zryty lejami po bombach lasek na rogu ulicy Dolnej i Wydmowej.
Wystarczyło jednak ledwie kilka lat, by leje wypełniły
się po brzegi. Usypywanie śmieciowej górki sprawiało
pewne trudności, więc zrezygnowano z tej lokalizacji, po
drugiej stronie ulicy też były całkiem duże leje. I teraz tam,
wózkami, taczkami, furmankami zwożono z całej okolicy
wszystkie domowe pozostałości. Trzeba w tym miejscu
zaznaczyć, że wyrzucano w tamtych czasach głównie to,
co dzisiaj podlega segregacji do ponownego wykorzystania,
bo odpadki ulegające szybkiemu rozkładowi, czyli np.
resztki jedzenia, obierki itp. kompostowano we własnym
zakresie, by uzyskać nawóz przydatny w przydomowych
ogródkach.
Proceder wypełniania lejów trwał w zasadzie do lat
siedemdziesiątych, kiedy to powstało lokalne wysypisko
przy Brukowej (tam, gdzie teraz jest supermarket). Wyrzucanie
śmieci do wszelkich możliwych dołków i lasków
przestało być opłacalne. Jednak nie dla wszystkich, bo
doły przy Dolnej miały pewną zachęcającą dla lokalnych
śmieciuchów cechę – cały czas były! Co prawda leje po
bombach dawno już zostały zapełnione, ale powstawały
nowe doły, bo piach z tego miejsca świetnie nadawał się
do celów budowlanych. I tak trwała rywalizacja pomiędzy
tymi co kopią a tymi, co zasypują śmieciami. Pojedynek
nie został rozstrzygnięty, bowiem lokalna władza, intensywnie
molestowana przez mieszkańców, postanowiła
sprawę rozwiązać. U wylotu ulicy Wąskiej postawiono
wielki kontener, wychodząc z logicznego założenia, że
skoro ludzie muszą wyrzucać śmieci w tym miejscu to lepiej
od razu do kontenera. I wtedy dopiero się zaczęło! W
ciągu kilku dni kontenera nie było widać, tak wielka urosła
góra śmieci. Przywożono je nawet ciężarówkami z sąsiednich
gmin. Okolicznych mieszkańców omal szlag nie trafił.
Po protestach kontener przeniesiono na Wydmową... Po
dwóch tygodniach spłoną.
Władze gminy nie dały za wygraną. Postawiono trzy
pojemniki do segregacji. Każdy miał inne przeznaczenie
i odpowiedni otwór do wrzucania szkła, plastiku i papieru.
Pojemniki stały dokładnie na przeciwko moich okien,
więc miałem okazję dogłębnie poznać stosunek moich
ziomków do tzw. segregacji śmieci w latach dziewięćdziesiątych.
Konstruktor pojemników zapewne bardzo by się
zdziwił, co można wsadzić w otwór o średnicy kilkunastu
centymetrów. Oczywiście rzadko kto wrzucał śmiecie
zgodnie z przeznaczeniem. Decydujące było, co, gdzie da
się wcisnąć. Czas temu poświęcony nie odgrywał na razie
roli. Po kilku tygodniach wciskanie się znudziło i po prostu
stawiano całe worki śmieci obok. Na efekty nie trzeba było
czekać. Psy, wiatr i cała okolica była gruntownie zaśmiecona.
Dalej było jak zwykle – protesty mieszkańców i władza
pojemniki zabrała. Ciekawe, że jeszcze przez kilka miesięcy
po zabraniu pojemników do segregacji stawiano w ich
miejscu wory śmieci. Na moje grzeczne pytanie, dlaczego
to robią, pojemników już przecież od dawna nie ma, padała
inteligentna odpowiedź: ale były!
Przez kilka lat był „spokój”, pojemników na odpadki
nie było, czyli śmiecie walały się wszędzie. Zirytowane
władze w całej gminie rozstawiły małe uliczne pojemniki
na drobne odpadki. Były nawet dość ładne, ale miały jedną
wielką wadę: wykonane były z dość cienkiej blachy, co stało
się wystarczającą zachętą dla przechodzących, by je kopnąć.
Z czasem zmieniono je na betonowe o konstrukcji tak solidnej,
że każda próba kopnięcia, czy nawet ruszenia z miejsca
skazana była na porażkę. Stoją cały czas i… służą jako małe,
podręczne wysypiska śmieci. Niektórzy, systematycznie
o tej samej porze dnia zatrzymują samochód, wysiadają
i wyrzucają reklamówkę wypełnioną śmieciami. Miałem
nawet zamiar wyjść, by zwrócić uwagę, ale się rozmyśliłem,
bo z całą pewnością śmiecie wylądowały by w najbliższych
krzakach. A tak, dzięki solidnej pracy fi rmy, która kosze
opróżnia trafi ą przynajmniej tam, gdzie ich miejsce.
Niewiele się zmieniły przez te przeszło pięćdziesiąt
lat nasze śmieciowe obyczaje, co najlepiej widać na
mniej uczęszczanych uliczkach „ukwiecanych” workami
odpadków. Dobrze to „śmieciowej rewolucji” nie wróży.
Warto zastanowić się dlaczego? W całym kraju, nie tylko
w naszej gminie, władze skupiły się w zasadzie wyłącznie
na organizacyjnej stronie śmieciowych zmian. Zupełnie
chyba zapominając o tym, że ich głównym celem jest
zmiana naszego stosunku do śmieci. Segregacja to tylko
metoda, najważniejsze jest byśmy wreszcie zaczęli myśleć,
co i gdzie wyrzucamy, i jakie będą tego konsekwencje
dla nas i przyszłych pokoleń.
Andrzej Kaliński
KOMENTARZE UŻYTKOWNIKÓW www.LOMIANKI.INFO
Komentarze zamieszczane na portalu są opinią użytkowników.
NIEZALOGOWANY: #pytanie do autora. IP: 5.184.98.*
2013-10-12, 15:26
Wszystko prawda, tylko kto ma zmienić ten nasz stosunek do śmieci i segregacji, i jakimi metodami? Szkoła - tak,ale w odniesieniu do dzieci. A co z resztą, z dorosłymi?
NIEZALOGOWANY: #K.K. IP: 83.162.18.*
2013-10-12, 16:21
Nie jestem autorem ale moim zdaniem powinien się tym zajmować wydział promocji w Urzędzie.
Promocja to nie tylko "propaganda" na łamach Gazety Łomiankowskiej, ale też, a może przede wszystkim, promocja społecznie porządnych zachowań, czyli edukacja.
Obecnie jesteśmy faszerowani martyrologią i powtórkami zdjęć rozkopanych ulic. Gazety Łomiankowskiej nie da się czytać, zupełnie bezwartościowe informacje.
Podobne zarzuty można mieć w stosunku do Info? Tu sytuacja jest jednak lepsza. Ukazują się artykuły o wartościowych inicjatywach (jak np. budżet obywatelski) czy wywiady z ciekawymi mieszkańcami Łomianek. Zresztą to prywatna gazeta i właściciel nie czerpie z pieniędzy publicznych, więc ma prawo do pisania o czym ma chęć.
Dodaj komentarz...
|