LOMIANKI.INFO
ZALOGUJ SIĘ / ZAREJESTRUJ

sobota, 25.3.2023


LOMIANKI.INFO

NEWSY - ŁOMIANKI
PRZEGLĄD PRASY

KATALOG FIRM
MAPA ŁOMIANEK
OGŁOSZENIA
INFO-BIZNES
GALERIA

MIESIĘCZNIK .INFO

SONDY - ARCHIWUM
ŁOMIANKI W SIECI
KAMERA INTERNETOWA

Szukaj
w ŁOMIANKI.INFO
Szukaj
FIRMY lub USŁUGI



Pracownia Grześkiewiczów
2012-08-27

KOMENTARZE: 1

Idąc ulicą Zachodnią łatwo można dostrzec charakterystyczny dom na skarpie. Biały, wysoki z przedziwnym obrazem w technice sgraffi to przedstawiającym kosmos, jakieś nieokreślone przestrzenie...
To dom i pracownia Grześkiewiczów. Heleny, Lecha, Piotra, Doroty…
Dziś pracownię reprezentują już tylko dziadek Lech i wnuczka Dorota, ale duch pozostałych członków rodziny wzbogaca przestrzeń, w której żyją. Z Dorotą umówiłam się na rozmowę po obejrzeniu filmu dokumentalnego Bohdana Kezika „Ulica Zachodnia”.


Dorota oprowadziła mnie po pracowni, pokazała rzeźby, obrazy, ceramikę. Zajrzałyśmy do piwnicy, w której odbywa się proces twórczy: do mieszalni gliny, suszarni, pieców ceramicznych. Dorota Grześkiewicz: Większość obrazów w domu to prace naszej rodziny. Są to przede wszystkim dzieła dziadka – Lecha, między innymi obrazy ceramiczne powstałe po podróży do Japonii. Ale też grafi ki oraz akwarele babci Heleny oraz rzeźby i obrazy taty – Piotra.

LECH I HELENA


Sylwia Maksim-Wójcicka: Jak się poznali?

Dorota Grześkiewicz: Na studiach we Włoszech. Dziadek jest z Poznania, dzieciństwo spędził w Kopenhadze. Jego ojciec miał fabrykę mebli skórzanych i kiedy z powodu represji politycznych było mu coraz trudniej ją prowadzić, przenieśli się do Danii. W latach 20-tych wybuchł kryzys, fabryka podupadła. Wrócili do Poznania. Oprócz dziadka artystycznie uzdolniony był jeszcze brat Miron – jeden z założycieli Stowarzyszenia artystów ceramików Keramos i siostra Maria, która zajmowała się fotografi ą. W Poznaniu skończył tzw. Poznańską Zdobniczą czyli Państwową Szkołę Sztuk Zdobniczych i Rzemiosła Artystycznego – późniejszą ASP oraz szkołę podchorążych w Zambrowie. Rodzinna legenda mówi, że poznańska wróżka przepowiedziała mu, że niedługo wyjedzie na studia do Paryża. Wprawdzie Paryż zamienił na Rzym, ale rzeczywiście dotarł tam w 1938 r. Poznańska Zdobnicza miała bardzo dobrą renomę, dlatego dziadka przyjęto bez egzaminów na ASP w Rzymie. Tam poznał Józefa Gosławskiego – rzeźbiarza i medaliera, który wprowadził go w polskie kręgi artystyczne Rzymu. Babcia pochodziła z zamożnej litewskiej rodziny bojarskiej. W 2005 roku tata z dziadkiem pojechali przygotować wystawę w okolice rodzinne babci, do Możejek na granicę z Łotwą. Potem okazało się, że tamtejsze gazety napisały: „bojarowie wracają do gniazd”. Studiowała w Paryżu, a potem w Rzymie, gdzie poznała dziadka. Przed wojną jej akwarele były prezentowane w Salonie Artystów Francuskich w Paryżu, dostała też nagrodę Stowarzyszenia Artystów Francuskich. Była uznawana za bardzo utalentowaną malarkę.

SMW: To był mezalians?

DG: W pewnym sensie tak. Rodzice babci nie pochwalali jej wyboru. Babcia była bardzo łagodna, wyrozumiała, bardzo zakochana w dziadku. Od początku wiedziała, że będą razem. Dziadek jest bardziej stanowczy, dominujący.

SMW: Czas wojny?

DG: Do Polski wrócili tuż przed jej wybuchem. Dziadek brał udział w obronie twierdzy Modlin, potem wrócił do Warszawy i mieszkał u Babci w pracowni przy Filtrowej. W czasie wojny Kościół Św. Jakuba przy Pl. Narutowicza ogłosił tajny konkurs na malarstwo ścienne w prezbiterium. Konkurs wygrali, ale prac nie ukończyli ponieważ w momencie ich rozpoczęcia wybuchło powstanie warszawskie. Nadal mieszkali przy Filtrowej. Któregoś dnia wywleczono mieszkańców z ich kamienicy na ulicę i zostaliby pewnie rozstrzelani przez brygady RONA gdyby nie interwencja przechodzącego Niemca. Zostali więc załadowani do pociągu i wywiezieni w nieznanym kierunku. Tam zdarzył się kolejny szczęśliwy traf. Pociąg zatrzymał się w Pruszkowie, ktoś krzyknął żeby wysiadać. Ofi cer niemiecki, który stał na peronie odwrócił się tyłem udając, że nie widzi wychodzących z pociągu ludzi. Tak udało im się uciec z transportu. Polichromię w Kościele Św. Jakuba skończyli po wojnie. W 1947 r. freski w prezbiterium, a w latach 80-tych freski w nawie głównej, mozaikę Matki Bożej Częstochowskiej na frontonie kościoła. W tych późniejszych pracach brał udział także mój tata.

SMW: Jak sobie radzili po wojnie?

DG: Bardzo trudno było im znaleźć pracę. Udało im się zatrudnić przy urządzaniu siedziby rządu tymczasowego przy ul. Wileńskiej. Po wojnie potrzebowano osób potrafi ących wykonywać roboty konserwatorskie, a babcia miała takie uprawnienia. Robili konserwacje w Belwederze, w pałacu w Natolinie i w Pałacu Myślewickim w Łazienkach.

SMW: Jakie jeszcze projekty wyszły spod ręki Heleny i Lecha?

DG: Między innymi renowacja starówki w Lublinie, w zespole z Bohdanem Urbanowiczem dwie kamienice (nr 1 i 3) na warszawskiej starówce (kamienica żeglarska i kamienica cyrulika). Kilka lat spędzili w Fabryce Fajansu we Włocławku, gdzie najpierw uczyli się sami ceramiki, a potem uczyli pracowników jak ją tworzyć i dekorować. Tam też prowadzili eksperymenty artystyczne, przygotowywali prace konkursowe, a przede wszystkim zaprojektowali i wykonywali ceramiczne żyrandole – charakterystyczny element Pałacu Kultury i Nauki. Są one również w Filharmonii, Teatrze Roma, były w kawiarni Nowy Świat. O ich atrakcyjności może świadczyć to, ze po otwarciu PKiN radzieckim projektantom tak się spodobały, że postanowili, bez zgody Dziadka, produkować je na masową skalę w ZSRR.

PIOTR


SMW: W pewnym momencie do zespołu dołączył Tata, czyli Piotr.

DG: Tata urodził się w 1945 r. Studiował architekturę, ale nie pracował w zawodzie. Wykorzystywał jednak swoje umiejętności do nietypowych rozwiązań technicznych w pracowni i do własnej twórczości. To była jego droga życiowa. Tworzył rzeźbę, ceramikę, malował obrazy. Wziął też udział w konkursie na projekt Kościoła pw. Św. Marka w Dąbrowie Leśnej. Niestety jego koncepcja nie znalazła zwolenników wśród jury. Po śmierci babci (w 1977 r.) dziadek pracował z tatą. Ich wspólne dzieła znajdują się np. w Katedrze Polowej Wojska Polskiego. Tworzenie ceramiki monumentalnej wymaga pracy zespołowej ze względu na swoje rozmiary oraz skomplikowany proces technologiczny. Dlatego zawsze pracowali w zespole, najpierw Lech z Heleną, potem we trójkę, Helena, Lech i Piotr, potem Lech i Piotr. Po śmierci taty dziadek przestał tworzyć.

SMW: Jak scharakteryzowałabyś twórczość tych trzech osób, czy można ją jakoś rozdzielić?

DG: Babci obrazy są delikatne, efemeryczne. Dziadka sztuka jest bardziej ekspresyjna, z charakterem, lubił eksperymentować, szukał nowych pomysłów. Tata preferował sztukę abstrakcyjną, ale też łagodną. Jednak zawsze stanowili zespół a prace były realizowane i podpisywane wspólnie.

ŁOMIANKI


SMW: Jak to się stało, że z centrum stolicy przenieśli się do Łomianek?

DG: Ceramika powoli stawała się główną formą pracy i zainteresowań Lecha i Heleny. Zaczęli więc szukać miejsca na pracownię. Duże znaczenie miał dostęp do transformatora, ponieważ w ceramice ważny jest elektryczny piec. I tak w 1964 r. trafi li do Łomianek, na skarpę przy ul. Zachodniej. Dom budowano pod nadzorem znanej architekt Barbary Brukalskiej, Tata skonstruował w domu unikalną konstrukcję – ruchomą ścianę, na której mogli w skali 1:1 projektować monumentalne prace wykonywane np. dla kościołów. Dziadek eksperymentował też ze szkłem tworząc wypukłe witraże.

DOROTA


SMW: Jaka jest twoja rola w tym zespole?

DG: Kiedy jeszcze mogłam pracować z tatą i dziadkiem to byłam zbyt młoda, przeżywałam okres buntu, chciałam mieć bardziej konkretny zawód. Ostatecznie skończyłam Warszawską Szkołę Reklamy, ale już wtedy wiedziałam, że chcę pracować z tatą. Choroba taty uniemożliwiła mi studia, teraz zajmuję się dziadkiem, planuję już jego przyszłoroczne setne urodziny. Uczestniczę też w zajęciach pracowni ceramiki ASP, biorę udział w wystawach. Coraz bardziej mnie to pasjonuje. Staram się kontynuować twórczość taty i Dziadków. Mam plan odtworzenia wyrobu żyrandoli, zajęłam się obrazami ceramicznymi, zrealizowałam swoje pierwsze zamówienia. Dziadek cieszy się z tego, że chcę kontynuować tradycję rodzinną, udziela mi rad, opisuje swoje metody pracy.

SMW: Jesteś skarbnicą wiedzy o Grześkiewiczach.

DG: Dziadkowie i tata pracowali bardzo dużo, ale nie dokumentowali swoich prac. Do mnie należy krzewienie pamięci i archiwizowanie ich twórczości. Ostatnio dużo podróżujemy z dziadkiem po miejscach, w których są prace Grześkiewiczów. Dowiedziałam się np., że niebawem mają rozbierać basen przy Spartańskiej i że jest tam ceramika Grześkiewiczów, tylko nie wiadomo konkretnie czyja: czy Heleny i Lecha, czy Heleny, Lecha i Piotra, czy Lecha i Piotra?

SMW: Prowadzisz też stronę popularyzującą działalność twojej rodziny.

DG: Staram się pokazać tam najważniejszy dorobek Grześkiewiczów. Zapraszam na www.grzeskiewiczowie.art.pl.

SMW: W Twoim domu jest tak dużo prac Heleny, Lecha i Piotra, że zapełniłyby one dużą galerię. Myślałaś o tym, żeby zrobić galerię i pokazywać dzieła Grześkiewiczów? Macie duży ogród… część rzeźb możnaby prezentować na zewnątrz.

DG: Chciałabym kiedyś stworzyć tu galerię, ale to poważne przedsięwzięcie, wymagające wysiłku. Może kiedyś się uda.

SMW: Tego Tobie życzę. Wierzę, że na skarpie artystów uda się stworzyć galerię sztuki.
Dziękuję za rozmowę i oprowadzenie po pracowni Grześkiewiczów.

[C] www.lomianki.info


[C] www.lomianki.info


[C] www.lomianki.info






KOMENTARZE UŻYTKOWNIKÓW www.LOMIANKI.INFO
Komentarze zamieszczane na portalu są opinią użytkowników.
ikona SMW
2015-06-21, 19:41    
Dorota i Malwina Grześkiewicz zaprezentowały swoją twórczość ceramiczną podczas dzisiejszych (21.06.) Otwartych Ogrodów w Łomiankach :)
DODAWANIE NOWYCH KOMENTARZY CZASOWO NIEDOSTĘPNE
Z PRZYCZYN TECHNICZNYCH


KONTAKT · ZASADY WSPÓLPRACY · REGULAMIN · COOKIES · # 1
© LOMIANKI.INFO 2006-2019   |   PARTNERZY: Pracownia NAWIAS & Internet Business System   |   Phetrak IT